kamper i jego właścicielka w górach

To jest ta wolność [WYWIAD]

12 minutes

Gdzie warto wybrać się na pieszą wycieczkę i jakie korzyści daje podróżowanie kamperem? O tym w rozmowie z Martą Lis znaną jako wiedźma_w_ruchu

kobieta z psem nad morzem

Redaktor: Dlaczego akurat piesze wycieczki? Dlaczego akurat taki sposób podróżowania sprawia ci przyjemność?

Marta Lis: Najbardziej odpoczywa mi wtedy głowa. Mam strasznie stresującą pracę zawodową i najlepiej czuję się w przyrodzie, odpoczywam tam. Od najmłodszych lat byłam związana z harcerstwem, więc las był ze mną od dziecka. Potem trochę o tym zapomniałam. Studia,  praca… bardzo się w to zanurzyłam i doszło do wypalenia zawodowego. Przypomniałam sobie wtedy, co mi tak naprawdę sprawia w życiu radość – właśnie te piesze wycieczki. A że mam psa, to tym bardziej można to połączyć.


Czy czworonożny przyjaciel jest dobrym kompanem do takich wyprawach?
Tak, bo zmusza cię do aktywności fizycznej (śmiech). Z jednej strony zmusza, z drugiej strony troszeczkę cię ogranicza. Wiadomo, że nie pójdziesz na Orlą Perć, mając psa ze sobą. Chyba, że go w plecaku niesiesz… To też weryfikuje jak polskie czy europejskie szlaki są w przystosowane do wędrówek z psami. Ale ogólnie piesze wycieczki dają sporą przestrzeń do podróżowania z psami.

kobieta z psem na górzystym terenie

Podróżujesz też dużo busem przerobionym na kamper-vana. Dlaczego akurat taka forma?
Przemieszczamy się bardzo często – ja, pies, mój partner. Wydawanie pieniędzy na noclegi w pewnym momencie przestało być w zasięgu naszych możliwości finansowych. Utrzymywanie busa, mimo wszystko, jest tańsze niż bookowanie lotów i noclegów pięć/sześć razy w roku. Wiadomo, można nocować pod namiotem, na świeżym powietrzu. W ten sposób spędziliśmy sześć dni na Kaszubach. Jednak to nie jest dobre rozwiązanie, gdy pada deszcz. Za to kamper-van daje ci możliwość bycia na szlaku od samego rana. Nie musisz dojeżdżać autobusem, pociągiem, wynajętym samochodem. Masz to z głowy i możesz spać w niesamowitych miejscach, z niesamowitymi widokami. Oczywiście masz też wszystko, co potrzebujesz ze sobą.

Czy ostatnia wyprawa na Kaszuby też była kamperem?
Nie, to była typowo piesza wyprawa. To był nasz pierwszy szlak długodystansowy. Zrobiliśmy sto czterdzieści kilometrów z plecakiem. Wkręciliśmy się ostatnio w te szlaki długodystansowe. Tym razem szliśmy bez psa, ponieważ chcieliśmy sprawdzić, czy damy radę, czy nam się spodoba. I ta wyprawa wyszła świetnie.

kamper i jego właścicielka na drodze w górach

Na co dzień pracujesz zawodowo, zatem jak można łączyć życie zawodowe z podróżowaniem?
Trzeba mieć dobrego szefa (śmiech). Pracuję na etacie, mam dwadzieścia sześć dni urlopu, ale na szczęście moja szefowa też lubi podróżować. Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, musimy iść na kompromis (śmiech). W sezonie letnim pracuję dłużej, żeby potem mieć dodatkowy dzień wolnego. Dzięki temu weekend robi się trzydniowy.

Nie jest problemem, żeby wsiąść do kampera i przemieścić się trzysta/czterysta kilometrów. Wieczorem jesteś na miejscu i mas właściwie trzy dni zwiedzania. Robi się całkiem fajny długi weekend i tak co drugi tydzień (śmiech). Do tego dochodzi jeszcze dwadzieścia sześć dni urlopu, robi się wtedy przestrzeń na podróżowanie.

Masz może już plany na kolejną podróż?

Mam całe mnóstwo planów, nie wiem, czy zdążę jeszcze w tym życiu (śmiech).


Na pewno jednym z takich planów jest zwiedzenie wszystkich polskich parków krajobrazowych.
Tak, to był taki mój pierwszy większy projekt. Mam wrażenie, że Polacy skupili się na dwóch regionach: jednym jest Bałtyk, a drugim jest Zakopane. Ale jak spojrzysz na mapę Polski, to masz całe mnóstwo świetnych terenów do trekkingów, których właściwie nie odwiedzamy. Podczas naszej ostatniej wyprawy, na szlaku spotkaliśmy tylko jedną osobę, która tam szła. Oczywiście, spotkaliśmy też ludzi na rowerach, z kijkami, ale nie było innych pieszych podróżników. Moim zamysłem jest propagowanie właśnie tych terenów, w których nie spotyka się wielu ludzi. Te miejsca są za mało znane. To był taki pierwszy projekt, jeszcze nie jest skończony, tego się nie da zrobić w jednym roku.

Ostatnio wkręciliśmy się w szalki długodystansowe, nie tylko w Polsce.  Znalazłam sobie kilka fajnych szlaków, ale znowu wracamy do ograniczeń czasowych. Teraz marzy nam się Laponia. Kiedyś jej fińska część, obecnie bardziej szwedzka. Niedługo będzie Boże Ciało, mamy pewien rozdźwięk w naszym zespole (śmiech) pomiędzy wyjazdem na Łotwę a Adrspach w Czechach. Na pewno nie będziemy się nudzić w najbliższym czasie…

widok na jezioro

Jak w takim razie wybierasz te miejsca, które odwiedzasz?

Generalnie w naszym zespole jestem ja i mój partner. On bardzo chętnie mi towarzyszy, ale nie bardzo jest zaangażowany w social media. Mam całą mapę w Google Maps z miejscami, które chciałbym zobaczyć. Co mi się nawinie na Instagramie, YouTube’ie, w gazecie, to sobie tam zaznaczam. A potem jest wyjazd…

Na dobrą sprawę kamper-van daje ci możliwość szybkiej zmiany decyzji. Jeżeli nie odpowiada ci pogoda i moknięcie gdzieś przez dwa tygodnie, to po prostu, z dnia na dzień, możesz zmienić plany i wybrać się w zupełnie inną część Europy. Przy dzisiejszych możliwościach związanych z elektronicznymi płatnościami, nie musisz matrwić się wymianą pieniędzy. Wsiadasz w samochód i jedziesz. Chyba, że w danym kraju jest ci  potrzebna wiza, to jest wtedy bardziej skomplikowane…
Moje wybory zależą przede wszystkim od pogody, to ona jest podstawowym czynnikiem. Kiedyś mieliśmy wykupiony prom Tallin-Helsinki i dzień przed wypłynięciem, zamiast do Finlandii, pojechaliśmy do Bułgarii, bo po prostu przez  dziesięć dni w Finlandii padał deszcz. To jest właśnie ta wolność wyboru. Jesteś tu, jutro możesz być gdzie indziej i nic cię nie ogranicza.
Mój partner jest bardzo elastyczny, dla niego ważne, żeby po prostu była przyroda i była dobra zabawa. Ja jestem tym mózgiem, który musi to wszystko ogarnąć, a czynnikiem decydującym o wyborach jest pogoda.

zabudowa zamkowa

Jest wiele pięknych miejsc na świecie, ale jakie są twoje ulubione?
Jest tego całe mnóstwo. Oczywiście są takie miejsce, do których chętniej wracasz. Moim numerem jeden jest Rumunia, to była nasza pierwsza podróż. Tam są piękne krajobrazy. I ludzie są fantastyczni, tacy bezproblemowi. 


A jakieś konkretne miejsca w Rumunii?
Maramuresz, góry marmaroskie. Generalnie uwielbiam góry, chociaż mieszkam na wybrzeżu (śmiech). Drugim miejscem, które mnie zauroczyło i mogłabym tam mieszkać, jest Estonia. Te wszystkie bagna, lasy, dzicz. To jest niesamowita leśna przestrzeń, przez wiele kilometrów widzisz tylko kilka domów. Estonia jest doskonale zorganizowana turystycznie.


Zdradzisz ciekawą anegdotę z którejś z wypraw?

W Rumunii miałam ciekawą sytuację jak wychodziliśmy na szlak.W górach była grupka chłopaków, koło trzydziestki na karku, przy stoliku, ubrani sportowo. Myśleliśmy, że to ratownicy w stylu naszego GOPRu. Siedzieli przy stoliczku jak wychodziliśmy. Wróciliśmy po dziewięciu godzinach, oni nadal tam siedzieli i zaczęli gwizdać na nas. Powiedziałam do Łukasza, żeby do nich podszedł i zapytał, czego od nas chcą. Myśleliśmy, że może zaparkowaliśmy tutaj na czyjejś posesji. Okazało się, że panowie chcą z nami pogadać, bo im się nudzi. Od rana siedzieli i pili browarki. Po prostu wyjechali w góry, ale w nie wyszli na szlak (śmiech). Powiedzieli do mojego partnera, żeby usiadł razem z nimi i wypił piwko. I dodali, że jak chce to może mnie zawołać, mogę się dosiąść,  nie muszę zostawiać w samochodzie (śmiech). To pokazuje zupełnie inną kulturę, kobieta ma siedzieć w samochodzie i czekać aż „stary” wypije sobie browara i wróci. Rumunia to też państwo europejskie, ale różnice w porównaniu do innych krajów są dość wyraźne.

Przykład innego państwa. Bośnia i Hercegowina jest bardzo restrykcyjnym krajem, w dużym stopniu muzułmańskim, więc tam kobieta jest inaczej postrzegana. Ale też kobieta czuje się tam bardzo bezpiecznie.

To na pewno cenne, gdy jedzie się do obcego kraju.
Właśnie. Jest tam zupełnie inna kultura, chociaż to niedaleko od nas.

Nie tylko podróże, nie tylko praca zawodowa (śmiech). Jakie masz zainteresowania?

Kolejny temat rzeka (śmiech). Jestem taką kobietą renesansu, robię wszystko naraz.


A co sprawia ci największą radość?

Chyba szydełkowanie, aczkolwiek już od dawna nie szydełkuję, bo teraz kompletnie nie mam na to czasu. Od kiedy stwierdziliśmy z partnerem, że otworzymy kanał na YouTube’ie, to zaczęłam montować filmy. Teraz właściwie mam dwie prace zawodowe (śmiech), ale w jednej zarabiam, w drugiej nie za bardzo.

Kocham szydełkować i kocham jak mi coś z tego wychodzi. Gram na różnych instrumentach, przede wszystkim na fortepianie, przy ognisku –  na gitarze. Bawię się też w modelarstwo. Aktualnie składam domek Muminków, który też gdzieś tam leży i czeka na mnie. Jak będę chora, to będę miała więcej czasu na te wszystkie rzeczy (śmiech).

Faktycznie często jest tak, że ta dobra jest za krótka, że chciałoby się zrobić więcej rzeczy…
Dokładnie. Kocham grać w RPG, nie pamiętam, kiedy mogłam sobie usiąść przed PlayStation czy przed kompem i po prostu w coś zagrać. Tak, powinnam mieć dobę dwa razy dłuższą, żeby mieć jeszcze czas na odpoczynek (śmiech). Nie chcę mówić, że zawsze jest coś kosztem czegoś, ale chyba nie jestem w stanie rozwijać pasji, dopóki nie zostanę bezrobotnym (śmiech). Do emerytury jeszcze trochę mi brakuje, niestety.

kobieta z psem patrzy w

A jeszcze w wolnym czasie dodajesz Miejsca do aplikacji. Jakie Miejsce możemy zobaczyć w aplikacji getFindia?

Skupiłam się na początku na trenach w Polsce. Miałam ten zaszczyt, że jak dołączyłam do Findii, byłam jedną z pierwszych, było jeszcze duże pole do popisu (śmiech). Dodałam trochę Miejsc z wybrzeża, kilka miejsc z Półwyspu Helskiego…
Z takich ciekawszych Miejsc,  jest Studnia Napoleona. Jest tam fajna anegdota związana z Wielkopolskim Parkiem Narodowym. Generalnie mamy takie szczęście do tego Napoleona i bardzo lubimy go umieszczać w różnych miejscach. W warmińsko-mazurskim też jest trochę miejsc związanych z nim. Jest też szlak napoleoński, którym niedługo ruszamy… Też dodałam inne ciekawe Miejsca jak Mostar czy Krzyż na wzgórzu Hum. To bardzo bolesne miejsce dla Bośniaków, niezbyt popularne. To nie jest tak, że wchodzisz w Wikipedię i i wiadomości o wzgórzu Hum masz na wyciągnięcie ręki. Trafiliśmy na nie przez przypadek. Po prostu jechaliśmy samochodem i okazało się, że można tam wjechać.

To nie jest tak, że zupełnie nie planuję podróży, ale po drodze znajduje się całe mnóstwo różnych ciekawych miejsc, więc nie ma co sobie ustawiać sztywnych planów. Wzgórze Hum było jednym z takich miejsc, o których przed wyjazdem nie miałam pojęcia.

W takim razie, czy starasz się już na miejscu szukać informacji o tym, co można ciekawego zobaczyć w okolicy?
Najczęściej coś widzę, a potem doczytuję o tym informacje, jeżeli mam na to czas. Jak jest tablica informacyjna, to ją przeczytam… tylko nie ma co liczyć, że w Bośni przeczyta się coś po angielsku. Bośniacki jest podobny do rosyjskiego, ale nie aż tak bardzo. A poza tym jeszcze trzeba by było znać rosyjski…

Siedziałam sobie na wzgórzu Hum, bo wybraliśmy je na nocleg. Zaczęłam przeglądać internet i dowiedziałam się, że była tu największa masakra na muzułmanach dokonana przez chrześcijan w Mostarze. Siedzisz tam i robi ci się głupio,  że ty “Człowiek z Europy” przyjeżdżasz nieświadomy niczego i postanawiasz sobie tu przenocować. To nie jest nigdzie nagłaśniana historia. W Polsce od razu byłoby to miejsce pamięci narodowej. A tu katolicy jeszcze postawili krzyż, żeby wkurzyć muzułmanów. To nieprzyjemne, ale tak wygląda ich historia…

Dzięki takim osobom jak ty możemy dowiedzieć się, że takie miejsca istnieją i że warto coś wiedzieć na ich temat.
Coś w tym jest. My też się uczymy. Nie jesteś w stanie dokładnie wszystko wiedzieć, ale fajnie jest dzielić się wiedzą z innymi. Tu też mam na myśli taką podstawową wiedzę. Na przykład w Szwajcarii nie działa roaming. I ta niewiedza kosztowała mnie sto dziewięćdziesiąt złotych. Warto się uczyć na błędach, nawet czyiś, żeby potem ich nie popełniać.