kobieta na klifie, w tle morze i góry

Wiedziałam, muszę dać radę [WYWIAD]

16 minutes

Jak zmienić swoje życie, kraj zamieszkania i poczuć się spełnioną? O tym w rozmowie z Magdalena Hawańczak, czyli popularną magdyland

kobieta na tle kwietnej łąki

Redaktor: W pierwszym wywiadzie z naszego cyklu, Marta Jaroszyńską przyznała, że Norwegia jest jej miejscem na Ziemi. Czy w twoim przypadku jest podobnie?
Magdalena Hawańczak: To był przypadek, że trafiłam do Norwegii, ale tak jak Marta zakochałam się w tym miejscu. Norwegia jest przepiękna. Często zwracam uwagę w wywiadach i na swoim profilu na Instagramie na ciszę, spokój, dziką naturę, to wszystko tutaj jest nie zmienione przez człowieka. My Polacy jesteśmy przyzwyczajeni, że wszystko jest ładnie uporządkowane, równo posadzone. a tutaj te rośliny żyją tak jak chcą. 

 

Czyli te tereny zielone najbardziej ciebie przyciągają?
Tak, zdecydowanie. 

 
I w związku z tym, czy masz ulubione miejsca w Norwegii?
Całe mnóstwo. To się zmienia z roku na rok, w zależności od tego, gdzie pojedziemy – ja i mój mąż. Do niektórych miejsc wracamy. Mamy swoje  ulubione miejsca: Ålesund, to jest chyba mój taki top. Geiranger, Droga Orłów. Również Loen, cała tamta okolica jest przepiękna, turkusowa woda w jeziorach po prostu zachwyca. Piękna jest też miejscowość Røros. Tam była  kiedyś kopalnia, teraz można ją zwiedzać. Sama zabudowa miasteczka robi wrażenie jakbyś przeniósł się w czasie. Ciekawe są okolice Måløy, czyli wybrzeże właśnie zachodnie. Wszyscy chcą też zobaczyć Preikestolen oraz Trollstigen, to są już kultowe miejsca. Warto jeszcze wspomnieć o Folgefonna Park, niesamowity z lodowcami i równie pięknym jeziorem Bondhusvatnet.

widok na wioskę położoną nad jeziorem w górach

Czy te wszystkie wymienione miejsca urzekają ciebie właśnie przez tę dzikość?
Myślę, że właśnie przyroda przyroda wygrywa nad innymi względami. Pamiętam naszą pierwszą podróż w stronę Strynu, jak jechaliśmy autem i nagle za skrzyżowaniem zobaczyłam turkusową wodę. Nie mogłam w to uwierzyć! Po prostu wpadłam w zachwyt. Albo Trollstigen, czyli droga, która tak naprawdę całą zimę jest zasypana. I każdego roku, jak odśnieżają ją, to widać ją tylko z lotu ptaka.

„Jadąc do Norwegii, turyści mają  jakieś wyobrażenie o tych miejscach, ale nie spodziewają się, że jest aż tyle zachwycających miejsc."


Nie jeżdżę z punktu A do punktu B, bo po drodze jest tyle wspaniałych miejsc…
Mój mąż zawsze się ze mnie się śmieje, że ja powinnam pieszo iść przez Norwegię, bo co chwilę zatrzymuję się i robię zdjęcia. 

 

Z jednej strony w Norwegii mamy wspaniałe widoki, z drugiej trudne warunki klimatyczne. Jak z Twojej perspektywy, Polki, która na co dzień mieszka w Norwegii, da się to pogodzić?
Mieszkam na południu Norwegii, na nad samym morzem. U nas klimat jest inny niż u Marty na Lofotach czy ogólnie na Północy. Tam jest bardziej surowy klimat. Jestem w stałym kontakcie z dziewczynami, które tam mieszkają. Przykładowo, u mnie już kwitną kwiaty, a na Północy dopiero robi się porządki po zimie.
Dla wielu jest to bardzo trudne na początku. Niektóre osoby nie mogą przestawić się na to, że jesień i zima są tutaj tak trudne. U nas zimą godzina 15:30 to już jest noc, a rano około godziny 9:00 dopiero słońce wschodzi. To jest trudne, gdy nie ma tego słońca, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. 

Jestem miłośniczką zimy. Nie potrzebuję upałów, wręcz ich nie lubię, więc  mówię, że znalazłam tu swoje miejsce na Ziemi. Osoby, które kochają lato i upały, niech sobie tego nie robią i nie przyjeżdżają do tego kraju na stałe, jedynie turystycznie, najlepiej latem. 

filiżanka herbaty na tle zabudowań

Jak wygląda kontakt z osobami z Polski, które mieszkają w Norwegii? Masz wrażenie, że chęć kontaktu z rodakami za granicą jest większa?
Myślę, że tak. My też potrzebujemy takiego wsparcia. Mój profil jest o podróżach, ale też są treści lifestylowe, po po prostu o życiu w Norwegii. Poruszam dużo takich tematów, które interesują inne kobiety – Polki mieszkające w Norwegii, ale nie tylko. Zaglądają do mnie z tych samych powodów, z których ja zaglądam do nich.
Trzymamy się razem w tych małych społecznościach, ale brakuje mi takiej bliższej więzi. Mam wrażenie, że Polacy za granicą rzadziej integrują się z innymi Polakami niż inne narody, na przykład Filipińczycy. U nas jest chyba silna obawa przed oceną. Też trzeba zaznaczyć, że Polacy dużo tutaj pracują, szczególnie na początku, ponieważ nie mamy żadnego wsparcia socjalnego. Wybieramy sobie ten kraj do życia, więc musimy pracować, zarabiać. Koszty są olbrzymie. Myślę, że brakuje nam czasu na podtrzymywanie trwalszych znajomości. Są zachowane kontakty rodzinne, jest grupa kilku bliskich znajomych… Z biegiem czasu myślę, że więcej człowiek nie potrzebuje. Ważne, żeby to były świetne osoby. 

Jestem dość lubiana w swojej okolicy. Dziewczyny często korzystają z moich pomysłów. Zawsze bardzo mnie to cieszy jak ludzie jadą w polecane przeze mnie miejsca. 

 
Wracając do tematu podróży, czy może inne krajach, ciepłe lub zimne, zdarzać ci się odwiedzać? 

Przyjechałam do Norwegii, mając 36 lat. Do tamtej pory nie podróżowałam. Byłam rolniczką, więc byłam przypisana do konkretnego miejsca. Właściwie nie podróżowałam, czasami odwiedzało się gdzieś rodzinę. Wiem, że teraz każdy chce dużo podróżować, ja nie mam takiej potrzeby, skupiam się na Norwegii. 

Ale mam takie dwa marzenia: chcę odwiedzić Grecję i Włochy – głównie ze względu na kuchnię. Myślę o tym już kilka lat, ale ciągle spędzam wakacje w Norwegii (śmiech).
Ogólnie preferuję podróżowanie bez planu. Pakujemy z mężem auto i jedziemy. czasami śpimy w namiocie, czasami wynajmujemy domek, ale nie mamy wcześniejszej rezerwacji. Jestem zawsze pilotem wycieczki, świetnie się w tym odnajduję. Jak już przychodzi pora, że trzeba by iść spać, to szukam tego noclegu. Ale jak się nie uda znaleźć domku, to się śmiejemy, że możemy na dziko rozbić namiot.
 

Skoro wolisz podróżować bez planowania, to co w takim razie decyduje, że wybierasz takie, a nie inne miejsca do zobaczenia?
W zeszłym roku pojechaliśmy na Lofoty. Decyzja o wyjeździe tam zapadła w drodze do Oslo, musieliśmy pojechać do konsulatu. Mój mąż zapytał mnie, dokąd jedziemy. Odpowiedziałam, że jest jeszcze tyle miejsc, w które chciałabym pojechać. On powiedział, to pojedźmy na Lofoty i pojechaliśmy (śmiech). 

Często jest tak, że jak jedziemy i po drodze widzimy, że kawałek w bok jest coś ciekawego do zobaczenia, to wtedy skręcamy. Podchodzimy do tego w ten sposób, że może już nie być okazji zobaczyć tego miejsca. Czasami jest tak, że siedzę wieczorem w namiocie czy w domku i szukam punktu, w który chciałabym pojechać.

most drogowy nad jeziorem

Jestem z takich ludzi, co zawsze znajdą coś w podróżach. To jest wolność, nie musimy się spieszyć. Jedziemy swoim własnym rytmem. W ciągu dnia zjeżdżamy wszystko, co da się zobaczyć. Nocujemy gdzieś ze dwa dni i wtedy pakujemy się, jedziemy dalej. 

I dziewczyny piszą do mnie, że za moją radą ostatni raz nocowały w hotelu. To jednak ogranicza, musisz być na konkretną godzinę na obiedzie lub kolacji. Możesz odjechać ileś kilometrów od hotelu i potem musisz wrócić. A dzięki takiemu sposobowi podróżowania, jaki prowadzimy, jesteśmy w stanie zobaczyć o wiele więcej miejsc. Czasami sami dziwimy się, że tak się da, to jest niesamowita przygoda. 

 
I na pewno, w związku z tymi przygodami, masz też dużo ciekawych anegdot. Mogłaś byś zdradzić chociaż jedną z nich? 

W ubiegłym roku, jak jechaliśmy na Lofoty i dzwoniłam po kempingach szukając miejsc, to w trzecim miejscu  dopiero były wolne miejsca. Odebrał pan, mówił, że są dwa wolne domki. I powiedział, że nie ma go teraz na miejscu, ale jak przyjedziemy, to przy recepcji w skrzynce będą klucze, wejdźcie sobie do domku. Potem się zapytał, o której dokładnie będziemy i udało się ustalić, że on wtedy będzie już na miejscu… Ogólnie to zaufanie w Norwegii, że ktoś zostawia ci klucze, jest świetne.
Następna przygoda, troszeczkę wcześniejsza, ale z tego samego wyjazdu. Płynęliśmy na Lofoty bez żadnych rezerwacji, co było ryzykowne, bo w sezonie jest tam mnóstwo ludzi. Jak dopłynęliśmy, to zaczęłam dzwonić po kempingach, po domkach, żeby znaleźć coś do wynajęcia. W końcu coś znalazłam wolnego. Pani, która odebrała, powiedziała, że ma już wszystko zajęte, ale ma jeszcze łódź. To ja powiedziałam, że możemy przyjechać i zobaczyć tę łódź (śmiech).

„I spędziliśmy dwie noce na łodzi. To była przygoda sama w sobie…"


W ogóle mam szczęście do ludzi. Jestem otwarta i z drugiej strony to dobro wraca, tak to odbieram. To jest fantastyczne. 

Pamiętam naszą pierwszą noc pod namiotem.  Byliśmy na kempingu i jak czegoś potrzebowaliśmy, a nie byliśmy wtedy dobrze przygotowani, to wszystko dostawaliśmy. Z jednej strony budziły nas ryczące za ogrodzeniem krowy, a z drugiej strony mieliśmy przepiękną plażę. Zawsze mówię, że dla tych widoków w Norwegii warto podróżować. Wiem, że ludzie boją się podróżować tak jak my, ale warto się odważyć, bo to jest niesamowite. 

W ubiegłym roku wymyśliliśmy sobie z mężem, że zobaczymy wszystkie kościoły stavkirke, te takie klepkowe kościoły, których w Norwegii jest dwadzieścia osiem. Plus jeszcze jeden, taki malutki, jest dopisany do listy. Byliśmy w nim w ubiegłym roku. Znaleźliśmy ten kościół na wyspie niedaleko Kristiansund, 14 kilometrów od brzegu i popłynęliśmy tam. Musieliśmy czekać jedną noc dłużej, bo nie było biletów, ale popłynęliśmy  na malutką wyspę. Przewodnik opowiadał nam miejscowe legendy. Wszystkie panny młode, które pochodzące z tej wyspy, biorą ślub właśnie w tym kościele albo wcale. Tam trzeba dopłynąć statkiem, nie ma innej opcji, to takie niesamowite.

kościół starvkirke w Norwegii

I gdybyś nie dotarła w tamto miejsce, to pewnie nie dowiedziałabyś się o tej ciekawostce… 

Na pewno nie, tym bardziej, że ta wyspa w tej chwili nie jest zamieszkana. Tam jest mnóstwo domków, ale te domki służą jako domki letnie. I nie ma innej opcji, żeby tam dotrzeć niż statek. 

 

Chciałem jeszcze poruszyć wątek odwagi. Nie każdy ma odwagę, żeby porzucić dotychczasowy tryb życia i zacząć wszystko na nowo. Jakie były twoje motywacje, żeby porzucić dotychczasowe życie i zacząć żyć inaczej?
W moim przypadku to było tak, że ja po prostu rozstałam się z moim ówczesnym partnerem i wyprowadziłam się. Po prostu potrzebowałyśmy razem z córką pieniędzy. Do Norwegii przyjechałam, bo był tu mój brat. On tutaj pracował i ja przyleciałam z bratową do niego, ona sama się bała przylecieć. Brat nam znalazł pracę na miesiąc i my przez miesiąc tu pracowałyśmy. A później zapadły decyzje, że wracamy do Polski i przez dwa lata wracałam i przyjeżdżałam z powrotem do Norwegii, a potem tu zostałam. Wielu Polaków mówi, że przyjeżdża tu na chwilę, ale później ta chwila to jest rok, dwa, dziesięć i wtedy trzeba zacząć uczyć się norweskiego, bo zostaje się tutaj na stałe (śmiech). Wielu moich znajomych tak zrobiło.

„Trzeba mieć odwagę, albo nieświadomość. Jak nie wiesz, co cię czeka, to łatwiej podjąć decyzje."


Czuję się tutaj bardzo dobrze, osiągnęłam spokój wewnętrzny. Często czuję w sobie spokój i po mnie to widać, jak słyszę od innych osób. Dostaję często pytania – Magda, jak ty to robisz, że jesteś taka spokojna? (śmiech) Oczywiście nie zawsze jestem taka grzeczna, ale osiągnęłam taki rodzaj spokoju tutaj. Być może spowodowała to choroba, kilka lat temu dostałam diagnozę, dość poważną. Przyszedł kryzys w głowie, załamanie, ale ja sobie to poukładałam. Stwierdziłam: Magda, żyjesz, jest dobrze, wszystko jest pod kontrolą, trzeba korzystać z życia, kiedy jak nie teraz. Przestałam odkładać uczucie szczęścia na kiedyś. Chcę być szczęśliwa tu i teraz. I myślę, że takie podejście jest bardzo fajne. 

 
Dzięki temu jesteś inspiracją dla innych osób, szczególnie kobiet, że można zmienić swoje życie i nadać mu nowy kształt. 

Bardzo się z tym zgadzam. Wiem, że jestem inspiracją dla wielu kobiet, dostaję mnóstwo wiadomości prywatnych. To zaufanie, także w sieci, jest bardzo ważne. Dostaję wiadomości, że kobiety inspirują się mną, zmieniają swoje życie, próbują wyjść z chorych związków. Mówię, że zawsze można zacząć od nowa. Kobiety w moim wieku, a mam prawie pięćdziesiąt cztery lata, często uważają, że świat już się skończył i nic już nie mogą. Możecie wszystko! Możemy wszystko! 

Jestem taką osobą, która zawsze stworzy sobie dom, niezależnie od tego, ile będę miała lat. Uważam, że nie powinnyśmy się bać i korzystać z tego, co w nas drzemie. Ja również bałam się wielu rzeczy, nie urodziłam się bardzo odważna, ale czasami życie za nas decyduje. Gdy zaczynałam wszystko od nowa, moja córka była w klasie maturalnej. Wiedziałam, że muszę dać radę. I to jest taka siła napędowa.

łodzie w zatoce, w tle norweskie domki

Na swoim profilu dużo publikujesz na temat książek, które czytasz. I stąd moje kolejne pytanie, czy byłabyś w stanie wymienić trzy pozycje książkowe, które warto przeczytać?
I tu może być problem (śmiech), ponieważ, przyznaję, nie pamiętam tytułów. Jest tak, że oglądam filmy, za jakiś czas do nich wracam i przypomniałam sobie, że już to oglądałam. Z książkami jest podobnie. Jakbym odwróciła się do mojej biblioteczki, to pewnie bym wyciągnęła książki, do których wracam, które mnie inspirowały. Bardzo lubię książki, w których porusza się sprawy uczuć, związków, trudnych sytuacji, wyjścia z tych trudnych sytuacji. Również takie typowo psychologiczne książki czytam. Miałam w swoim życiu taki czas, kiedy potrzebowałam bardzo takich książek… 

„Kiedyś moje myślenie było takie, że chciałam kogoś zmienić, żeby był inny, a dzisiaj uważam, że mogę zmienić tylko siebie, moje postrzeganie kogoś."

Ale kogoś nie zmienisz. Musisz nad sobą pracować, bardzo dużo przepracowałam w swojej głowie. I to, co przeczytałam w tych książkach, zainspirowało mnie. Żeby nie rozpamiętywać przeszłości, nie żyć przeszłością. Ona już była, ty to przeżyłaś, idziemy dalej, żyjemy tu i teraz… Mam kilka takich książek, ale nie pamiętam tytułów, ale z reguły to literatura kobieca, pełna uczuć.

Czyli można by powiedzieć, że w twoim przypadku książki pełnią taką autoterapeutyczną rolę, że one pomogają ci odnaleźć siebie?
Zdecydowanie tak. I chcę jeszcze dodać, że warto czytać małym dzieciom, podsuwać im książki.
Myślę, że książki potrafią obudzić w naszych głowach wyobraźnię, więcej widzimy.  

Też lubię książki podróżnicze, dowiaduję się z nich, gdzie warto pojechać, ale przyznaję, że dużo sama wyszukuję. 

Myślę, że młode pokolenie skupia się na oglądaniu filmików na Instagramie, może nawet bardziej na TikToku. To jest tak, że coś oglądamy i potem scrollujemy dalej. Trudno skupić na czymś uwagę, sama tego doświadczam. I ogólnie z pięciu minut oglądania robi się nagle godzina, żeby nie było, że jest tak idealnie… 

kobieta obok łodzi

To też jest ciekawy case. Właściwie mogę trochę odbić piłeczkę, bo w internecie można także znaleźć wartościowe treści. I nawiązując do tego, chciałem zapytać, co można znaleźć w Findii? Jakie Miejsca dodałaś do aplikacji getFindia?
Dodałam trochę miejsc ze swojej okolicy, ale również z podróży po Norwegii.  Ta lista się jeszcze uzupełni, tylko muszę nad tym przysiąść. To jest tak, że jedziemy i nagle zobaczymy coś ciekawego po drodze, zatrzymamy się. W moim mieście jest dużo ciekawych miejsc, do których dociera wiele osób z mojego polecenia. Na przykład są głazy, które teraz pewnie już wszyscy tu znają, ale akurat my Polacy tam nie byliśmy. Jest mnóstwo takich miejsc, które jeszcze znajdą się w aplikacji… 

W tej chwili trochę mniej czasu spędzam w sieci, ponieważ próbuję skończyć książkę i ona pochłania moją uwagę. 

 

To jeszcze chciałem dopytać o ten wątek książki. Czy byłaby to beletrystyka, przewodnik czy jeszcze coś innego?
To będzie po prostu taka książka fabularna, można powiedzieć, że obyczajowa, z wątkami norweskimi. Z pięknymi miejscami w Norwegii, ale to nie będzie przewodnik. Jeśli ktoś będzie chciał, to będzie mógł sobie przejechać  trasami z książki. 

Ta książka napisana jest z zamysłem na powstanie kolejnych części, wierzę w jej sukces. Trzeba wierzyć w siebie. Wiem, że dobrze czyta się ją, bo sama ją czytałam (śmiech). To nie będzie książka o mnie, ale na pewno będzie tam dużo mnie, emocji, które we mnie drzemią.